Sondaże przedwyborcze zapowiadały zaciętą walkę o zwycięstwo w wyborach parlamentarnych między Wolnościową Partią Austrii (FPÖ) a Austriacką Partią Ludową (ÖVP), wskazując na wygraną tej pierwszej. Tak też się stało, jednak uzyskany wynik jest niewystarczający do samodzielnego rządzenia, a większość partii kategorycznie odmawia zawarcia z nią koalicji. Wyjątkiem jest ÖVP, która jednak stawia warunek: „FPÖ bez Herberta Kickla”, jej przewodniczącego. Dla zwycięskiej FPÖ takie żądanie jest nieakceptowalne. W obecnej sytuacji pewne jest jedynie, że w przyszłym rządzie ponownie znajdzie się ÖVP, która ma największe możliwości budowania koalicji.
Wyniki zgodne z prognozami. Dla FPÖ te wybory przyniosły historyczne zwycięstwo, jakiego partia nie odniosła nawet pod przewodnictwem Jörga Haidera. Z wynikiem 28,8% (dane z 30.09) wygrała po raz pierwszy w wyborach do Rady Narodowej. Triumfowała w sumie w czterech z dziewięciu krajów związkowych: Karyntii (ponad 38% poparcia), Styrii, Górnej Austrii i Burgenlandzie. Partia wygrała już wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu, a także współrządzi w koalicjach w niektórych krajach związkowych.
Chociaż zwycięstwo FPÖ było zapowiadane od dawna, partia była bardzo ostrożna, obawiając się, że nadmiar uwagi skierowanej w jej stronę może jej zaszkodzić, a elektorat, pewny jej wygranej, nie pójdzie do urn. Udało jej się jednak zmobilizować wyborców, którzy zazwyczaj nie głosują, oraz przyciągnąć dużą część elektoratu ÖVP. FPÖ była najczęściej wybieraną partią zarówno wśród mężczyzn (30%), jak i kobiet (28%), osób poniżej 30 roku życia (28%), osób w wieku 30-59 lat (31%) oraz osób, które zakończyły edukację bez uzyskania matury (33%). Na terenach wiejskich uzyskała 33% głosów, jednak również w miastach zdobyła najwięcej głosów, osiągając wynik 26% (dane za: „Kurier”, 30.09.2024, s. 11). Charakterystyczne dla wyborców FPÖ jest to, że swoje preferencje deklarują na wczesnym etapie kampanii i rzadko je zmieniają. Wynika to częściowo z umiejętnego zagospodarowania przez partię obaw społecznych oraz tematów, które inne ugrupowania pomijały, a także wykorzystywania kryzysów politycznych innych partii do umacniania swojej pozycji (zob. „Komentarze IEŚ”, nr 1177).
Pomimo wiary w swoje zwycięstwo i prób przełamania prognoz sondażowych Austriacka Partia Ludowa zajęła drugie miejsce, zdobywając 26,3% głosów, co jednocześnie jest najgorszym wynikiem w jej historii. Niezależnie od tej porażki i znaczących strat przewodniczący partii i obecny kanclerz Karl Nehammer nie zamierza podać się do dymisji. Co więcej, nie jest wykluczone, że mimo przegranej Nehammer może ponownie zostać kanclerzem. Tracąca w sondażach ÖVP, która starała się odzyskać zaufanie wyborców, skoncentrowała swoją kampanię na obietnicach stabilności, zapewnieniu bezpieczeństwa i kreowaniu się na partię „silnego środka”, wolną od skrajności. To jednak nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, a partia straciła część swojego elektoratu, szczególnie na rzecz FPÖ. ÖVP zwyciężyła w czterech krajach związkowych: Tyrolu, Vorarlbergu, Dolnej Austrii oraz Salzburgu.
Również dla Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPÖ) wybory okazały się rozczarowujące, przynosząc także jej najgorszy wynik (21,1%) od czasu założenia partii zamiast oczekiwanego drugiego miejsca. Z Andreasem Bablerem, nowym przewodniczącym, wiązano duże nadzieje, jednak również pod jego kierownictwem partia nie zdołała przekonać wyborców. SPÖ triumfowała tylko w jednym kraju związkowym – tradycyjnie socjaldemokratycznym Wiedniu. Wielu jej wyborców nie poszło do urn (nawet 18%).
Do wygranych tych wyborów, obok FPÖ, należy liberalna partia NEOS, która zdobyła 9,2% głosów. NEOS zdecydowanie opowiadała się za zmianą i jako jedyna partia, która nigdy dotąd nie zasiadała w rządzie, dysponuje swoistą carte blanche. Nowi wyborcy, którzy umożliwili ten wynik, wywodzili się głównie z elektoratu ÖVP i Zielonych oraz osób wcześniej niegłosujących. Tuż za NEOS uplasowała się partia Zielonych z wynikiem 8,3%, która współtworzyła rząd z ÖVP. Słabnące poparcie dla koalicji ÖVP-Zieloni było widoczne od dłuższego czasu (zob. „Komentarze IEŚ”, nr 1209).
Ponadto poniżej czteroprocentowego progu wyborczego znalazły się mniejsze partie, którym sondaże prognozowały możliwe wejście do parlamentu: Partia Piwa (BIER) oraz Komunistyczna Partia Austrii (KPÖ). KPÖ współtworzyła pierwszy rząd w powojennej Austrii, jednak nigdy nie powtórzyła tego sukcesu. Ostatni raz była reprezentowana w Radzie Narodowej w latach pięćdziesiątych.
Rzeczowa kampania. Pomimo emocji związanych z nadchodzącymi wyborami oraz skrajnych stanowisk, jakie reprezentuje FPÖ, kampania była rzeczowa, co podkreślali liderzy wszystkich partii. Odbyło się wiele debat w mediach publicznych, w tym również w formacie konfrontacyjnym, w którym uczestniczyli każdorazowo wyłącznie liderzy dwóch partii. Mimo że FPÖ atakowała media publiczne, które postrzega jako część skierowanego przeciwko niej „układu”, Herbert Kickl wziął udział w debatach w telewizji publicznej. Dla wielu partii głównym tematem kampanii zdawało się być niedopuszczenie do wygranej FPÖ. Ważne były również jednak kwestie gospodarcze, polityka migracyjna i energetyczna. Mniejszą rolę, niż zakładano, odegrała kwestia katastrofalnej powodzi. Partie nie wykorzystywały jej do zbijania potencjału politycznego w sposób otwarty.
Specyfika wyborów w Austrii. W Austrii wybory parlamentarne cieszą się dużą popularnością w porównaniu do innych krajów. Przed 2002 r. frekwencja zawsze przekraczała 80%. W obecnych wyborach wzięło udział 78% osób uprawnionych do głosowania, czyli m.in. powyżej 16 roku życia, posiadających austriackie obywatelstwo. Jednocześnie ok. 19% osób mieszkających w Austrii nie mogło głosować z powodu braku obywatelstwa. Głosowanie korespondencyjne jest możliwe i popularne. W tych wyborach wydano rekordową liczbę kart do głosowania korespondencyjnego – ponad 1,4 mln – głównie w mniejszych miastach i wsiach. Często lokale wyborcze są położone daleko od miejsc zamieszkania wyborców i otwarte tylko do godziny 17, a w niektórych krajach związkowych nawet do godziny 16. W Austrii nie obowiązuje cisza przedwyborcza, dlatego nawet w dniu wyborów w radiu można było usłyszeć spoty wyborcze, głównie FPÖ.
Komentarz
Pomimo zwycięstwa, FPÖ nie będzie w stanie rządzić samodzielnie, gdyż uzyskała tylko 56 mandatów w liczącej 183 miejsca Radzie Narodowej. Jedynie ÖVP rozważa możliwość koalicji z FPÖ, ale pod warunkiem, że kanclerzem nie zostanie Herbert Kickl. Nehammer uważa go za zbyt podatnego na teorie spiskowe i podważającego struktury instytucjonalne zarówno w Austrii, jak i poza nią. Nie jest pewne, czy Alexander Van der Bellen, prezydent Austrii wywodzący się z Partii Zielonych, powierzy FPÖ misję stworzenia rządu. W swoim przemówieniu po wyborach podkreślał, że misję tę powierzy partii, która respektuje m.in. trójpodział władzy, wolne media oraz członkostwo Austrii w Unii Europejskiej. Przy zaistniałym podziale mandatów oraz deklarowanych intencjach koalicyjnych możliwe są cztery scenariusze:
Chociaż pierwsza koalicja miałaby wiele wspólnych punktów programowych (m.in. walkę z nielegalną migracją), to jednak, jak określił to Nehammer, obie partie różnią się metodami, jakimi chcą je osiągnąć. Taka koalicja jest dla ÖVP niewygodna, ponieważ partia ta pełniłaby rolę mniejszego koalicjanta, prawdopodobnie bez stanowiska kanclerza. Kickl pozostaje dla ÖVP kandydaturą nie do zaakceptowania. Jako że FPÖ odbudowała swoją pozycję dzięki jego strategii i retoryce, jest mało prawdopodobne, aby zgodziła się na zastąpienie go inną osobą. Ugrupowanie uważa również, że nieakceptowalne jest, aby zwycięska partia musiała iść na ustępstwa pod wpływem partii, która odnotowała największy spadek. Paradoksalnie szanse na koalicję tych dwóch partii byłyby większe, gdyby to ÖVP zdobyła najwięcej głosów. Wówczas Nehammer miałby silniejszą pozycję, aby dyktować warunki FPÖ i usunąć Kickla na margines. Pomimo kontrowersji, jakie wywołałaby taka koalicja, jej utworzenia nie należy wykluczać.
Wielka koalicja ÖVP i SPÖ, jak w scenariuszu drugim, byłaby teoretycznie możliwa, jednak ze względu na małą przewagę głosów (2), w przypadku choroby posłów lub ich odmiennego zdania uzyskanie większości byłoby zagrożone. Przez dekady te dwie partie dominowały na austriackiej scenie politycznej, zdobywając łącznie do 90% wszystkich głosów. W obecnych wyborach nie były w stanie wspólnie przekroczyć progu 50%.
Scenariusz trzeci, zakładający połączenie wielkiej koalicji z Partią Zielonych, jest mniej prawdopodobny, ponieważ rząd ÖVP-Zieloni nie był dobrze oceniany przez wyborców, co dobitnie potwierdziły uzyskane w głosowaniu wyniki. Gdyby jednak doszło do utworzenia takiej koalicji, składałaby się ona z trzech partii, które są uznawane za przegrane tych wyborów. Jest to wizerunkowo ryzykowne i byłoby łatwym celem ataków ze strony FPÖ.
ÖVP może więc być bardziej skłonna do koalicji z SPÖ i NEOS, które nie miały jeszcze okazji uczestniczyć w rządzie. Ryzykiem dla tej koalicji jest współpraca partii o różnych celach programowych i oczekiwaniach elektoratu. Te czynniki oraz duża liczba koalicjantów wpływałyby negatywnie na jej stabilność oraz na dotrzymywanie wyborczych obietnic, a to w końcu stabilność należała do kluczowych obietnic wyborczych ÖVP. Prognozowany „Austroampel” (koalicja, której nazwa odnosi się do sygnalizacji świetlnej) nie jest możliwy, ponieważ ÖVP, NEOS i Zieloni razem uzyskali jedynie 86 mandatów.
Wybory potwierdziły, że FPÖ cieszy się poparciem dużej części społeczeństwa. Niepowierzenie Kicklowi misji formowania rządu mogłoby wywołać narrację o „skradzionych wyborach” i nierespektowaniu woli wyborców. Na pierwszej konferencji prasowej Kickl wprost zasugerował, że oznaczałoby to uznanie głosujących na jego partię za wyborców „drugiej kategorii”. To nie tylko pogłębi ich i tak silne poczucie wykluczenia, ale może odbić się też echem wśród innych partii skrajnych poza Austrią, które wykorzystają to propagandowo jako dowód, że demokratyczna wola jest łamana, a wszystkim rządzi „układ”.
Utworzenie rządu przez FPÖ najprawdopodobniej nie spotkałoby się z bojkotem ze strony UE, tak jak miało to miejsce w 2000 r., jednak taki rząd mógłby być alienowany przez niektóre państwa członkowskie. Kwestionowanie przez FPÖ roli UE oraz organizacji międzynarodowych mogłoby prowadzić do poważnych problemów na arenie międzynarodowej.
Kwestia wewnętrzna również budzi wątpliwości; pod przewodnictwem Kickla FPÖ jeszcze bardziej się zradykalizowała i nie ukrywa, że obecne media traktuje jako część „układu”. Taki stan rzeczy może sugerować próbę podporządkowania mediów przez rząd. Wzmocnienie pozycji FPÖ mogłoby także wzmocnić blok „nieliberalnych demokratów” w Europie Środkowej i Wschodniej, z Orbánem i Fico na czołowej pozycji, co zwiększyłoby możliwości blokowania ustaw w instytucjach unijnych. Dla Ukrainy byłaby to zła wiadomość, ponieważ FPÖ jest postrzegana jako partia prorosyjska, przeciwna sankcjom, które uznaje za wypowiedzenie wojny gospodarczej. Taka postawa dodatkowo naruszałaby neutralność Austrii, co mogłoby mieć dalekosiężne konsekwencje zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe.
Jednocześnie odsunięcie FPÖ od władzy nie rozwiąże problemu skłonności wyborców do popierania partii wyrażających radykalne treści. Jest to wyzwanie, z którym muszą zmierzyć się obecnie wszystkie ugrupowania. Opozycyjna FPÖ w obecnej trudnej sytuacji gospodarczej Austrii będzie mogła dalej próbować zbijać kapitał polityczny na sytuacji kryzysowej i łatwo podważać politykę koalicji, która najprawdopodobniej będzie się składać z bardzo różnych ugrupowań.
Opinie wyrażone w publikacji prezentują wyłącznie poglądy autora i nie mogą być utożsamiane ze stanowiskiem Instytutu Europy Środkowej.
Malwina Talik – autorka komentarza gościnnego.
[Zdj. Herbert Kickl / materiały prasowe FPO]
Malwina Talik
Komentarze IEŚ 1212 (187/2024)
Austria po wyborach parlamentarnych: wygrała Wolnościowa Partia Austrii, ale żaden scenariusz nie jest przesądzony