Donald Trump jako 47. prezydent USA budzi na Ukrainie zarówno obawy, jak i nadzieje. Choć Kijów był sceptyczny wobec poprzedniej kadencji Trumpa, rozczarowanie polityką Joe Bidena spowodowało większą otwartość w stosunku do nowego przywództwa USA. Ukraińcy liczą, że Trump, przywiązany do swojego wizerunku silnego lidera, podejmie bardziej zdecydowane działania wobec Rosji. Jednocześnie niepokój budzą jego niejednoznaczne deklaracje, zmienność w decyzjach oraz możliwość ewentualnego zbliżenia z Kremlem. W efekcie Ukraina zmuszona jest balansować między nadzieją na dalsze wsparcie a obawą przed potencjalnym „przehandlowaniem” jej interesów.
Umarł król, niech żyje król. W 2020 r. Ukraina przyjęła zwycięstwo wyborcze Joe Bidena z optymizmem i dużymi oczekiwaniami, a odejście Donalda Trumpa z ulgą. Oficjalnie władze Ukrainy zajmowały powściągliwą postawę wobec amerykańskich wyborów, jednak wcześniejsza prezydentura Trumpa (2017-2021) była oceniana jako niekorzystna z punktu widzenia interesów Ukrainy. Dlatego zwycięstwo Joe Bidena przyjęto z zadowoleniem i dużymi oczekiwaniami („Komentarze IEŚ”, nr 315). W 2024 r. wyborom w USA także towarzyszyły ukraińskie obawy – że Trump nie rozumie Rosji i motywów jej działań oraz że może pozbawić Ukrainę wsparcia w imię własnych, doraźnych korzyści. Jednocześnie coraz bardziej widoczne było rozczarowanie polityką administracji Bidena, która zdaniem tak władz Ukrainy, jak i ukraińskiego społeczeństwa, wspierała ich walkę z rosyjską agresją w sposób zachowawczy, de facto uniemożliwiający przejęcie przez Ukrainę inicjatywy, dodatkowo nakładając ograniczenia, np. w kwestii atakowania celów na terytorium Rosji („Komentarze IEŚ”, nr 1134). Rozczarowanie to rosło, w miarę jak pod koniec kadencji Bidena przedstawiciele jego administracji publicznie podkreślali, dla własnych celów wizerunkowych i politycznych, że bardzo wspierali Ukrainę i przyczynili się do nałożenia sankcji na Rosję, jednocześnie za wszelkie niepowodzenia obwiniając wyłącznie stronę ukraińską. W Kijowie pojawiły się opinie, że zwycięstwo Kamali Harris byłoby w istocie jedynie kontynuacją polityki Bidena, w dodatku w warunkach konfrontacji z Kongresem – co było już przyczyną wielomiesięcznego impasu w kontekście wsparcia dla Ukrainy. Z kolei Trump jako prezydent miałby moc decyzyjną i sprawczą – choć nieznane pozostawały jego intencje w odniesieniu do Ukrainy. W efekcie władze w Kijowie powściągliwie komentowały amerykańskie wypowiedzi na temat Ukrainy, starając się wysyłać sygnały o gotowości do współpracy także z Trumpem – temu m.in. służył „plan zwycięstwa” Wołodymyra Zełenskiego, przedstawiony w październiku 2024 r. (mowa w nim była m.in. o ukraińskich zasobach surowcowych jako swoistej „przynęcie” dla Trumpa).
W porównaniu z wyborami z 2020 r. zmieniła się także stawka w grze – wówczas chodziło o międzynarodowy wizerunek Ukrainy i stan relacji amerykańsko-ukraińskich, obecnie stawką jest kwestia zakończenia przeciągającej się, wyniszczającej wojny. Ukraińcy są przy tym świadomi, że Stany Zjednoczone są strategicznym partnerem Ukrainy, mającym kluczowe znaczenie dla jej przyszłości (zwłaszcza że rośnie także rozczarowanie wobec Europy). Amerykańskie wybory i wszelkie wypowiedzi Trumpa śledzono więc nad Dnieprem bardzo uważnie. Co znamienne, Ukraińcy są mniej sceptyczni wobec Trumpa niż wielu Europejczyków. 37% z nich uważa, że to dobry wybór dla USA (przeciwnie uważa 10%), 33%, że wpłynie on pozytywnie na sytuację na świecie (przeciwnie 18%), a 26%, że jest to również dobry wybór dla Ukrainy (nie zgadza się z tym 20%)[1].
Sytuacja polityczno-społeczna Ukrainy. Społeczeństwo pozostaje podzielone oraz coraz bardziej zróżnicowane w swoich ocenach co do przyszłości i sytuacji w kraju. W grudniu 2024 r. 45% Ukraińców twierdziło, że Trump może doprowadzić do zakończenia wojny (przeciwnego zdania było 14%), ale 40% nie miało zdania bądź uważało, że nic się nie zmieni. Z kolei tylko 23% wskazywało, że ewentualne porozumienie z Rosją będzie korzystne dla Ukrainy – przeciwnie uważało 31%, a pozostali nie formułowali jednoznacznej opinii. O pogarszaniu się nastrojów świadczy też fakt, że od 2022 r. odsetek Ukraińców skłonnych do terytorialnych ustępstw wobec Rosji wzrósł z 10% do 32%, a już 52% badanych chce jak najszybszego zakończenia wojny w drodze negocjacji. Warto podkreślić, że w dyskursie publicznym praktycznie nie ma już mowy o „zwycięstwie” czy „granicach z 1991 r.” – dominuje debata na temat sytuacji ekonomicznej, skandali politycznych i korupcyjnych czy kryzysu energetycznego. Wciąż jednak większość obywateli Ukrainy (45%) uważa, że rok 2025 będzie lepszy niż 2024 (27% twierdzi, że gorszy).
Efektem ubocznym wyborów w USA jest także aktywizacja ukraińskiej opozycji, stawiająca Zełenskiego w trudnej sytuacji: ustępstwa wobec Trumpa (i Rosji) narażą go na zarzuty o zdradę, z kolei twarde stanowisko – na zarzuty o rujnowanie relacji ze strategicznym sojusznikiem. Coraz więcej pojawia się też oskarżeń wobec władz i dyskusji o ewentualnym przeprowadzeniu wyborów, które w związku ze stanem wojennym zostały zawieszone (ostatnie odbyły się w 2019 r.).
Obawy. W opinii zarówno władz, jak i społeczeństwa ukraińskiego Donald Trump nie rozumie ani genezy i natury agresji Rosji, ani tego, że Ukraina walczy o przetrwanie. Niepokój budzi fakt, że wielokrotnie sprzeciwiał się (podobnie jak jego otoczenie) dalszej pomocy dla Ukrainy. Sytuację komplikują zawiłe relacje Trumpa z Zełenskim. Wizyta prezydenta Ukrainy w USA w listopadzie 2024 r. okazała się porażką („Komentarze IEŚ”, nr 1214), Zełenski nie został też zaproszony na inaugurację prezydentury Trumpa.
Dominuje przekonanie, że Stany Zjednoczone skupią się przede wszystkim na polityce wewnętrznej, co nie będzie korzystne dla Ukrainy. Obawy dotyczą też zmienności Trumpa, np. w odniesieniu do decyzji personalnych, co jest o tyle istotne, że otoczenie 47. prezydenta USA jest na Ukrainie znacznie gorzej oceniane niż on sam (duży niepokój budzą np. Pete Hegseth, Elon Musk czy Keith Kellogg). Ponieważ zarówno Trump, jak i jego otoczenie w kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej pozostają niejednoznaczni i nierzadko formułują sprzeczne opinie, tworzy to atmosferę niepewności i wyczekiwania. Dostrzegana jest niechęć Trumpa do multilateralnej współpracy międzynarodowej, stąd obawa, że będzie stawiał na relacje dwustronne – w tym z Rosją. To z kolei może doprowadzić do porozumienia amerykańsko-rosyjskiego (bez udziału Ukrainy), dzięki któremu Moskwa uzyska np. ograniczenie sankcji oraz wykorzysta taki układ jako taktyczną przerwę na odbudowanie potencjału ekonomicznego i militarnego po to, by ponownie zaatakować Ukrainę. Celem Władimira Putina jest bowiem likwidacja bądź podporządkowanie sobie ukraińskiej państwowości – w przekonaniu Ukraińców Rosja nie jest obecnie skłonna do jakichkolwiek rozmów. Kreml wychodzi z założenia, że ma zarówno przewagę militarną (powoli, lecz konsekwentnie spychając siły ukraińskie), jak i polityczną (nad chwiejącą się zachodnią koalicją). Tym samym zakończenie wojny będzie zależało nie od decyzji Waszyngtonu, ale Moskwy.
Nadzieje. Rosja bez entuzjazmu zareagowała na zwycięstwo wyborcze Trumpa – inaczej niż w 2016 r. Budzi to nadzieje na Ukrainie – przede wszystkim, że polityka nowego prezydenta USA wobec Rosji będzie antytezą polityki Bidena, z biegiem czasu coraz bardziej zachowawczej. Trumpowi nie zależy na Ukrainie, zależy mu natomiast na własnym wizerunku silnego, dominującego przywódcy. Ukraina ma zatem nadzieję, że Stany Zjednoczone pod jego wodzą będą bardziej skłonne do prowadzenia polityki z pozycji siły – również wobec Rosji. Okazanie słabości w relacjach z Rosją byłoby bowiem nie tylko poważną ujmą wizerunkową, ale też sygnałem dla Chin, które są głównym rywalem strategicznym USA i swoistą obsesją Trumpa. Stąd nadzieja, że Stany Zjednoczone nadal będą pomagać Ukrainie, by zmusić Putina do uznania wyższości Donalda Trumpa. Przypomina się przy tym, nierzadko powołując się na amerykańskie media i opinie, że za pierwszej kadencji prezydenckiej Trumpa Amerykanie zaczęli dostarczać Ukrainie broń i nie cofali się przed konfrontacją z Rosją w Syrii. Podkreśla się także, że plany Trumpa, dotyczące zwiększenia wydobycia paliw kopalnych, mogą okazać się istotnym instrumentem nacisku na Rosję i jej gospodarkę. Ponadto w 2026 r. odbędą się wybory do amerykańskiego Kongresu. Trump potrzebuje spektakularnego sukcesu, by wzmocnić przed wyborami pozycję Republikanów – kwestia wojny rosyjsko-ukraińskiej może być w tym kontekście przydatna, o ile prezydent USA da się do tego przekonać.
Wnioski. Wypowiedzi Donalda Trumpa na temat Ukrainy i Rosji budzą wiele kontrowersji i emocji – prezydent USA krytykuje i Putina, i Zełenskiego, nie dostrzega istoty rosyjskiej agresji, formułuje też wiele, często sprzecznych ze sobą, opinii i deklaracji dotyczących swoich planów zakończenia wojny. Kijów ostrożnie formułuje jednak oceny i oczekiwania, zdając sobie sprawę, że Putin nie będzie rozmawiał z Ukrainą i jej los w dużej mierze zależy właśnie od obecnego prezydenta USA. Należy być zatem przygotowanym na różne scenariusze, biorąc pod uwagę fakt, że rozwój relacji amerykańsko-rosyjskich jest trudny do przewidzenia. Pojawia się także coraz więcej głosów, że wojna rosyjsko-ukraińska nie jest priorytetem dla USA i Ukraina musi pogodzić się z tym faktem („Komentarze IEŚ”, nr 1173). Nie ma też złudzeń, że wojna szybko się skończy, że możliwe będzie odzyskanie zagarniętych przez Rosję terytoriów czy że Ukraina zostanie w przewidywalnej perspektywie przyjęta do NATO. Narasta natomiast przekonanie, że przed ewentualnymi rozmowami Trumpa z Putinem to władze Ukrainy powinny nawiązać dialog z prezydentem USA. Jest bowiem nadzieja, że amerykańska pomoc wojskowa i ekonomiczna dla Ukrainy nie zostanie wstrzymana – nie odbędzie się to jednak bezwarunkowo i Ukraina musi przekonać Donalda Trumpa, dlaczego jest ważna i dlaczego jej wspieranie leży w interesie tak Stanów Zjednoczonych, jak i samego prezydenta.
[1] Dane w tekście pochodzą z badań European Council on Foreign Relations, Gallup Institute, Grupy Socjologicznej „Rating” oraz Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii.
[Zdj. Zuma Press / Forum]
Jakub Olchowski
Komentarze IEŚ 1277 (17/2025)
Donald Trump 47. prezydentem USA – obawy i nadzieje Ukrainy